Zając, który jeździł tramwajem. Historia zakończona happyendem
Grupka dzieci znalazła na jezdni rannego zajączka, który spadł z wysokiego wiaduktu we Wrocławiu. Nie zostawiły one malucha w potrzebie i rozpoczęły telefoniczny maraton. Wpadły na pomysł, aby poprosić o pomoc motorniczą, która zajechała na pętlę na Pilczycach.
Zając, który jeździł tramwajem
W niedzielę, po godzinie 15:00, tramwaj nr 33 wjechał na pętlę na Pilczycach. Motornicza miała akurat kilkanaście minut przerwy do następnego kursu. Do kobiety podbiegła ósemka dzieci z otulonym w bluzie dzikim zwierzęciem. Reakcja motorniczej była natychmiastowa – zaczęła dzwonić po stowarzyszeniach i szukać pomocy. Udało się skontaktować z Ekostrażą, która zaoferowała swoją pomoc, ale nie miała w tej chwili możliwości transportu – samochód był daleko na innej interwencji.
Kobieta postanowiła, że zawiezie zajączka na pętlę tramwajową Sępolno, bo tam w pobliżu znajduje się siedziba Ekostraży. Około 16:30 jeden z wolontariuszy zabrał ranne zwierzę i dostarczył go do azylu przy ulicy Miłoszyckiej.
Cała historia, choć jej początek był tragiczny, ma szczęśliwe zakończenie. Zając oprócz zwichniętej łapki ma zaburzenia neurologiczne. W najbliższych dniach przejdzie rezonans i potem weterynarz zadecyduje co dalej.
MPKocha Zwierzęta
To nie pierwsza sytuacja, kiedy pracownicy MPK pomagają zwierzętom. Na początku maja dwóch motorniczych zatrzymali ruch u zbiegu ul. Oławskiej i Podwala, aby bezpiecznie przeprowadzić kaczki na drugą stronę. Więcej tutaj.
Za pomoc zwierzętom motorniczy oraz Pani Alicja zostali nagrodzeni specjalnym wyróżnieniem: